niedziela, 28 lutego 2010

Świnki w kocykach

Idealna przekąska - na kolację, na domową imprezę, do piwa. Pyszna i szybka, ale to nie dziwi, gdy pozna się autora przepisu. Właściwie Autorkę.
Przepis pochodzi z książki "Nigella gryzie".


ŚWINKI W KOCYKACH

375 g mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 czubata łyżeczka soli
25 g startego żółtego sera - cheddar lub leicester (moim zdaniem, to za mało i zwykle używam 50 g)
250 ml pełnotłustego mleka
1 jajko
3 łyżki oleju roślinnego
50 mini kiełbasek lub kawałków kiełbasek/parówek

Do posmarowania: 1 jajko roztrzepane z odrobiną mleka i 1/2 łyżeczki soli

Piekarnik rozgrzewamy do 220 stopni C.
Mąkę i proszek do pieczenia wsypujemy do miski i delikatnie mieszamy widelcem z serem i solą. W innej misce mieszamy mleko, olej i jajko. Następnie mokre składniki dodajemy do suchych i zagniatamy miękkie, dające się wałkować ciasto.
Porcjami wałkujemy ciasto i dzielimy na prostokąty. Nigella podaje wymiary 4 cm x 6 cm - moim zdaniem takie są stanowczo za małe. Na bieżąco zawijamy kiełbaski w kawałki ciasta i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Smarujemy je jajkiem z mlekiem i solą. Wstawiamy do piekarnika na 12-15 minut. I już gotowe!

Nigella Lawson "Nigella gryzie", Wydawnictwo Filo 2006

sobota, 27 lutego 2010

Flamiche - druga odsłona WP # 63

WeekendowaPiekarnia


Oto kolejna propozycja Gospodarnej Narzeczonej, gospodyni tego wydania Weekendowej Piekarni. Flamiche to właściwie "produkt uboczny" chleba Pain Breton.
Jest to bardzo smaczna alternatywa pizzy. Zmodyfikowałam nieco nadzienie. Przepis podaję za Gospodarną Narzeczoną z moimi modyfikacjami.



Z pozostałego z pieczenia Pain Breton pate fermentee możemy zrobić Flamiche. Na przykład wtedy, gdy chleb wyrasta. To rodzaj "białej pizzy" z okolic Szampanii i Lotaryngii, podobno dużo starszy od słynnej włoskiej siostry.

FLAMICHE

600g ciasta powinno nam starczyć na wielki placek, którym pożywi sie osiem osob.

Dużą formę do pizzy lub formę do tarty (minimum 35 cm średnicy) smarujemy oliwą. Ciasto spłaszczamy i wykładamy nim formę. Na wierzch wykładamy przygotowane z przepisu poniżej nadzienie, zostawiając wolne brzegi. Pieczemy w temperaturze 230 stopni C przez 15-20 minut. Można w trakcie obrócić formę o 18o stopni. Ciepły wykładamy na kratkę, chwile studzimy. Kroimy i jemy.

Flamiche robiłam z połowy porcji i na taką ilość podaję przepis na nadzienie

Nadzienie:

1 łyżka oliwy
50 g boczku lub pancetty w plasterkach
1 cebula
dwie garście pokrojonych pieczarek
1 jajko
100 g gęstej śmietany
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
starta mozzarella

Cebulę drobno kroimy i smażymy na oliwie. gry się ładnie zeszkli, dodajemy do niej pieczarki i pokrojony boczek. Dusimy na niewielkim ogniu. Gdy woda odparuje, zdejmujemy z ognia, doprawiamy solą i pieprzem. W misce roztrzepujemy jajko ze śmietaną, dodajemy przestudzony boczek z pieczarkami i cebulą. Doprawiamy gałką. Wykładamy na ciasto. Wierzch posypujemy mozzarellą.

Pain Breton - WP # 63 opóźniona odsłona pierwsza

WeekendowaPiekarnia


Nie spodziewałam się, że ten chleb będzie taki pyszny. Upiekłam go za namową Margot i dzięki niej - pomogła mi kupić odpowiednią mąkę gryczaną. Dziękuję, Margot!
63 wydaniu WP gospodarzyła Gospodarna Narzeczona. Zaproponowała Pain Breton oraz Flamiche. Oba z przepisu Richarda Bertineta.
Zaczęłam od chleba. Piekłam z połowy porcji, na zwykłej blasze. Wyszedł fantastyczny!
Przepis cytuję za Gospodarną Narzeczoną.



PAIN BRETON
przepis na 2 spore bochenki

Pate fermentee
Przepis na około 900g, czyli dużo więcej niż potrzebujemy. Cierpliwości, nic się nie zmarnuje.
10 g świeżych drożdży
500 g mąki
10 g soli zwykłej
350 g wody

W misce mieszamy mąkę i drożdże, dodajemy sól i wodę. Wyrabiamy ciasto metodą Bertineta. Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy do wyrastania w temperaturze pokojowej na 6 godzin lub w lodówce na noc (maksymalnie na 48 godzin). Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Jeśli ciasto dojrzewało w lodówce należy je wyjąć na godzinę przed wyrabianiem chleba.

Ciasto na chleb
15 g szarej soli
700 g wody
750 g mąki pszennej chlebowej
200 g mąki gryczanej (do kupienia w sklepach eko, można tez zmielić kaszę krakowską lub inna niepaloną gryczaną)
50 g mąki żytniej razowej
300 g pate fermentee
10 g świeżych drożdży
semolina do wysypania łopaty i biała mąka do podsypywania

Grubą sól rozpuszczamy w odrobinie wody (z tej uprzednio odmierzonej). Gdy sól się rozpuści, w dużej misce mieszamy wszystkie składniki. Kiedy ciasto będzie jednolite, wykładamy je na suchy blat i wyrabiamy metodą Bertineta (można też wyrabiać po swojemu). Gdy ciasto będzie wyrobione (gładkie, elastyczne, z dobrze rozwiniętym glutenem) wykładamy je na oprószony mąka blat i formujemy kulę. Ponownie wkładamy do miski i przykrywamy wilgotną ściereczką, odstawiamy na 45 minut. Ponownie wykładamy ciasto na oprószony mąka blat, odgazowujemy i ponownie formujemy kulę. Odstawiamy i tym razem na 45 minut.
Po tym czasie, jeśli robiliśmy z całej porcji, dzielimy ciasto na pół. Formujemy okrągłe bochenki. I wkładamy, złączeniami do góry, do omączonych koszyków. Zostawiamy do wyrastania na 90 minut. Chleb powinien podwoić objętość.
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 250 st. C.
Łopatę obsypujemy semoliną. Wykładamy wyrośnięty chleb, nacinamy w kratkę. Wlewamy wrzątek na naczynia wstawione na sam dół piekarnika (u nas jest tam blacha z żeliwną fajerką, która ładnie wytwarza parę, aż bucha). Wkładamy chleb. Po pięciu minutach obniżamy temperaturę do 210 st. C i pieczemy kolejne 15-20 minut.
Studzimy na kratce.

środa, 24 lutego 2010

Chleb codzienny, czyli WP # 62 lepiej późno niż wcale

WeekendowaPiekarnia


Wczoraj zawisło nad nami widmo zamknięcia Weekendowej Piekarni. Strasznie przykro mi się zrobiło, gdy przeczytałam na blogu Margot, że nie może ona już prowadzić kolejnych wydań WP. Niemal natychmiast znalazły się Tilianara i Gospodarna Narzeczona, które przejęły prowadzenie WP i na tę okoliczność założyły bloga Gospodarne Szczęście. Cieszę się, że idea wspólnego pieczenia nie wygasła! Jednak nie ukrywam, że będzie mi brakować Ali. Dobrze, że nie rezygnuje całkowicie z WP, jak już zapowiedziała. Będzie takim naszym Dobry Duchem WP. A za Tilinarę i Gospodarną Narzeczoną trzymam kciuki!

Nie mogłam uczestniczyć we wspólnym pieczeniu podczas WP # 62. Jedna z propozycji Gospodyni tej edycji, Lu, wydała mi się jednak tak kusząca, że postanowiłam z niej skorzystać, kiedy tylko to będzie możliwe. Wreszcie dziś upiekłam Chleb codzienny Lu. Jedyne, co zmieniłam w przepisie, to sam sposób pieczenia - ja mój chleb przygotowany z połowy porcji piekłam w garnku rzymskim.
Chleb codzienny Lu to bardzo smaczny i nieskomplikowany chleb na zakwasie. Dzięki dodaniu drożdży pięknie rośnie, a zakwas nadaje mu charakterystyczny smak.
Przepis podaję za Autorką.



CHLEB CODZIENNY

Zaczyn:
100 g zakwasu żytniego razowego
100 g mąki pszennej (typ 650)
150 g letniej wody

Wymieszać w misce i odstawić na noc (albo na 8-12 godz.)

Ciasto właściwe:
zaczyn
300 g wody
1 łyżeczka miodu
1 łyżka soli
kulka świeżych drożdży wielkości dużego laskowego orzecha
600-650 g mąki pszennej (typ 650)

Do miski wlać wodę, rozpuścić w niej miód, drożdże, dodać zaczyn, sól i wymieszać na jednolitą masę.
Wsypać mąkę, wyrobić gładkie ciasto. Zostawić do wyrośnięcia na ok. 2,5 godziny (z tym czasem może być różnie, w każdym razie ciasto powinno podwoić objętość). Po tym czasie wyjąć ciasto na stolnicę albo blat. Podzielić na pół, uformować dwa podłużne bochenki(tak robię ja, ale można też jeden olbrzymi okrągły). Włożyć do koszyków i pozwolić wyrosnąć (ok. 1 1/2 godz.). Ostrożnie przełożyć z koszy na blachę. Można naciąć (chociaż mi to jakoś nie chce ładnie wyjść). Piec najpierw przez 10 min w naparowanym piekarniku, nagrzanym do 250 st. Później zmniejszyć temperaturę do 220 st i piec kolejne 10 min. Na końcu zmniejszyć temp do 200 st i dopiekać, aż będzie pięknie rumiany, no i oczywiście postukany od dołu, wyda piękny, głuchy odgłos.



wtorek, 23 lutego 2010

Zebra

Po powrocie od Mamy zrobiło mi się jakoś tak sentymentalnie. Przypomniałam sobie nasze wspólne pieczenie zebry. W prodiżu. Z oranżadą "Mandarynka".
Moją zebrę upiekłam na gazowanej wodzie mineralnej. Do ciasta dodałam aromatu pomarańczowego. Wyszła, jak zwykle, dobra: babkowa, z bąbelkami powietrza, w piękne paski.



ZEBRA

5 jajek
1,5 szklanki cukru
1 szklanka wody gazowanej
1 szklanka oleju
3 szklanki mąki
2 łyżki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pomarańczowy aromat do ciast

Białka ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy cukier. Ubijamy nadal, dodając stopniowo żółtka, olej, wodę, aromat oraz mąkę z proszkiem do pieczenia. Dokładnie mieszamy. Ciasto dzielimy na dwie równe części: do jednej dodajemy 2 łyżki mąki, a do drugiej - 2 łyżki kakao i dokładnie mieszamy.
Tortownicę o średnicy 26 cm smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą.  Piekarnik nagrzewamy do temp. 180 stopni. Na środek formy nakładamy na przemian po 2 łyżki ciemnego i jasnego ciasta. 
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy godzinę - do suchego patyczka.

niedziela, 21 lutego 2010

Wieniec morelowo-czekoladowy






To już moja ostatnia propozycja na Czekoladowy Weekend. Pomysł na to ciasto zaczerpnęłam z książki "Czekolada. Łatwe i przepyszne przepisy krok po kroku". Nie za bardzo lubię tego typu książki, ale przejrzałam ją z okazji Czekoladowego Weekendu. Zainspirowały mnie nadzienie i kształt wieńca. Ciasto postanowiłam jednak zrobić po swojemu. Jakoś najbardziej pasowało mi ciasto drożdżowe (w oryginalnym przepisie ciasto jest na proszku do pieczenia) i skorzystałam z wcześniej wypróbowanego przepisu dorotus76.
Zmieniłam też troszkę nadzienie: użyłam więcej moreli, dałam czekoladę gorzką pół na pół z mleczną i dodałam odrobinę demerary.
Efekt? Baaardzo zadowalający!



WIENIEC MORELOWO-CZEKOLADOWY

Ciasto:
160 ml mleka
2,5 łyżki cukru
pół łyżeczki soli
1 jajko
2,5 szklanki mąki pszennej
2 łyżki roztopionego masła
7 g drożdży suchych (1 opakowanie)

Nadzienie:
170 g pokrojonych suszonych moreli (jeśli uznacie, że są zbyt suche, możecie namoczyć je przez parę minut w gorącej wodzie)
50 g posiekanej mlecznej czekolady
50 g gorzkiej posiekanej czekolady
2-3 łyżki roztopionego masła
2 łyżeczki demerary

Ponadto:
jajko rozkłócone z łyżką mleka do posmarowania ciasta
50 g gorzkiej czekolady i 2 łyżki masła

Podgrzewamy mleko i rozpuszczamy w nim masło oraz cukier. Do miski przesiewamy mąkę. Dodajemy do niej sól, drożdże oraz nie za gorące mleko z masłem i cukrem. Zagniatamy gładkie, elastyczne ciasto (można mikserem). Odstawiamy przykryte folią na ok. godzinę, żeby podwoiło objętość.
Po tym czasie wałkujemy je na prostokąt o długości 48 cm. Smarujemy go roztopionym masłem, posypujemy demerarą oraz morelami i czekoladą. Zwijamy w roladę i kroimy na 12 czterocentymetrowych plastrów. Tortownicę o średnicy 26 cm smarujemy masłem i wykładamy papierem do pieczenia. Układamy w niej plastry ciasta tak, aby utworzyły wieniec. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 30-40 minut do wyrośnięcia.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Wyrośnięty wieniec smarujemy jakiem z mlekiem i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy ok. 25 minut na złoty kolor.
Czekoladę roztapiamy z masłem w kąpieli wodnej i tak powstałą polewą ozdabiamy ciasto.

sobota, 20 lutego 2010

Śliwki z marcepanem w czekoladzie



Moja Mama bardzo lubi śliwki w czekoladzie. Z okazji wizyty u niej postanowiłam wypróbować przepis dorotus76.
Mama była zachwycona! I wcale się jej nie dziwię, bo są to chyba najpyszniejsze domowe czekoladki. No i nie są szczególnie pracochłonne.
Śliwki w czekoladzie są moją kolejną propozycją na Czekoladowy Weekend.
Przepis podaję za dorotus76.



ŚLIWKI Z MARCEPANEM W CZEKOLADZIE

20 śliwek kalifornijskich, miękkich
1/3 szklanki rumu lub brandy
80 g masy marcepanowej
130 g dobrej jakości gorzkiej czekolady

Śliwki wieczór wcześniej zalać alkoholem, odstawić do nasączenia. Po tym czasie z marcepanu wykonać kulki na kształt wielkiej pestki, każdą włożyć do środka śliwki. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Każdą śliwkę po kolei obtaczać w czekoladzie (pomocne jest nadzianie jej na patyczek do szaszłyków). Odstawić do zastygnięcia.


piątek, 19 lutego 2010

Dla prawdziwego Cookie Monstera



Tradycyjne nowojorskie ciasteczka są moją pierwszą propozycją na tegoroczny Czekoladowy Weekend. Upiekłam ich dwa rodzaje: z białą czekoladą i orzechami macadamia oraz z ciemną czekoladą. Przepis na nie znalazłam w książce "Demels großes Weihnachtsbuch". Jak widać w jednej z najsłynniejszych wiedeńskich cukierni można skosztować nie tlyko austriackich specjałów.
Ciastka są świetne: delikatne, kruche, czekoladowe, duże i okrągłe... - takie cookiesowe. No i przede wszystkim robi się je super szybko. Idealne z kubkiem kawy lub mleka, a dla tych, którym czekolady nigdy za wiele - z gorącą czekoladą. A jak pachną...
"Nikt mi nigdy takich pysznych ciasteczek nie upiekł" powiedział Mąż. 


TRADITIONAL NEW YORK CHOCOLATE CHIP & MACADAMIA NUT COOKIES
przepis na ok. 25 ciastek

Ciasto podstawowe:

100 g cukru
100 g jasnego brązowego cukru
130 g miękkiego masła
szczypta soli
łyżeczka cukru waniliowego
1 średnie jajko
240 g mąki
5 g proszku do pieczenia

Dodatki do chocolate chip cookies:
łyżeczka kakao
135 g grubo posiekanej gorzkiej czekolady lub groszków czekoladowych

Dodatki do macadamia nut cookies:
50 g grubo posiekanych i uprażonych orzechów macadamia
100 g grubo posiekanej białej czekolady lub groszków czekoladowych


Oba rodzaje cukru, masło, sól i cukier waniliowy mieszamy mikserem, aż składniki dobrze się połączą. Dodajemy jajko i znowu mieszamy. Na koniec wsypujemy mąkę i proszek do pieczenia. Znowu mieszamy. Powstałe ciasto dzielimy na pół i do każdej części dodajemy odpowiednie składniki i mieszamy. Każdą część formujemy w wałek o grubości ok. 4 cm. Kroimy je w 2,5 centymetrowe plastry.
Plastry układamy, lekko spłaszczając, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Należy zachować spore odstępy między ciastkami - urosną w szerz!
Pieczemy przez 12 minut w nagrzanym piekarniku z termoobiegiem w temp. 160 stopni C. Po wyjęciu z piekarnika trzeba (niestety) odczekać, aż lekko podstygną i zesztywnieją, zanim zdejmiemy je z blachy.
Atilla Dogudan "Demels großes Weihnachtsbuch. Backrezepte für Kekse, Strudel und Desserts", Österreich 2008

niedziela, 14 lutego 2010

Orzechowe serca


To chyba najlepsze drożdżówki, jakie jadłam. Puszyste, rozpływające się w ustach, no i to nadzienie... Idealne, aby trafić przez żołądek do serca. Te drożdżówkowe serducha są moją propozycją na Walentynki.
Przepis podaję za jego Autorką, czyli za dorotus76.



SŁODKIE DROŻDŻÓWKI-SERCA Z ORZECHOWYM NADZIENIEM
10 serduszek

Ciasto:

160 ml mleka
2,5 łyżki cukru
pół łyżeczki soli
1 jajko
2,5 szklanki mąki pszennej
2 łyżki roztopionego masła
7 g drożdży suchych (1 opakowanie) lub 15 g drożdży świeżych

Wszystkie składniki umieścić w misce i wyrobić (z drożdżami świeżymi należy wcześniej zrobić rozczyn). Nie dosypywać więcej mąki, by ciasto nie było zbyt twarde. Wyrabiać długo, aż ciasto nie będzie lepkie, natomiast będzie sprężyste i będzie odchodzić od ręki. Uformować w kulę, przykryć lnianym ręczniczkiem i pozostawić do podwojenia objętości w ciepłym miejscu.

Po tym czasie ciasto podzielić na 10 równych części (około 65 g), formując z nich kulki.
Każdą część rozwałkować na placuszek.
Na wierzchu posmarować nadzieniem.
Następnie zwinąć razem z nadzieniem, w taki sposób jak zwijamy naleśniki.
Ostrym nożem przeciąć go w połowie, pozostawiając nieprzecięte 2 cm od góry.
Wywinąć na boki rozcięte części, by otrzymać kształt serca.
Świetną instrukcję fotograficzną, jak zrobić serca, zamieściła dorotus76.

Przykryć lnianym ręczniczkiem, pozostawić w cieple na 30 - 40 minut do wyrośnięcia. Przed samym pieczeniem warto posmarować jajkiem roztrzepanym z łyżką mleka, by były rumiane.
Piec w temperaturze 180ºC przez około 15-17 minut. Wystudzić.


sobota, 13 lutego 2010

Śmietankowe serduszka


Szukałam przepisu na kruche ciasteczka, które mogłabym upiec dla naszych Przyjaciół na Walentynki. Musiały być pyszne, serduszkowe i dobrze się przechowywać, żebym mogła upiec je dwa dni przed odwiedzinami.
No i znalazłam - oczywiście na blogu Moje Wypieki. Dorotus76 nazwała je śmietankowymi sercami. Ja upiekłam raczej serduszka - użyłam niewielkich foremek, a ciasteczka podczas pieczenia jeszcze odrobinę się zmniejszyły.
Ciasteczka są łatwe do wykonania. Ciasto dobrze się wyrabia i łatwo wałkuje. Serduszka w piekarniku fantastycznie się rozwarstwiają i dzięki temu przypominają ciasto francuskie.
Nie są bardzo słodkie. Idealne do kawy lub herbaty z Przyjaciółmi.
Przepis z podaję za Autorką.



ŚMIETANKOWE SERDUSZKA

28 dag mąki pszennej
25 dag masła
5 łyżek gęstej śmietany
1 żółtko
1 białko do posmarowania, cukier kryształ do posypania

Wszystkie składniki zagnieść i rozwałkować, wykrajać niezbyt cienkie ciasteczka. Posmarować białkiem i posypać cukrem (mocno, bo w składnikach ciasteczek nie ma przecież cukru). Piec na blaszce wysmarowanej margaryną i posypanej kaszą manną około 17 - 20 minut, w temperaturze 175ºC, aż będą lekko zarumienione (moje mniejsze ciasteczka piekłam 16 minut).

czwartek, 11 lutego 2010

Faworki


To jeden z przepisów, które wywędrowały ze mną z rodzinnego domu. Do faworków mam wielki sentyment. Co roku w karnawale smażyłyśmy z mamą wielki stos tych ciasteczek. Strasznie to lubiłam - pół dnia w ciasnej, gorącej kuchni, wycinanie i przeplatanie faworków, posypywanie gotowych cukrem pudrem i podjadanie jeszcze gorących (smażeniem zajmowała się mama). Teraz też nie wyobrażam sobie karnawału bez domowych faworków. Kto ich raz skosztuje, nigdy już nawet nie pomyśli o tych cukiernianych.

Przepis, który podaję jest na dość sporą ilość faworków. Jeśli smażycie je po raz pierwszy lub nie spodziewacie wielu faworkowych pożeraczy, to proponuję zrobić je z połowy porcji. Nie warto robić faworków na zapas - najlepsze są świeżutkie (i ewentualnie następnego dnia).



FAWORKI

4 szklanki mąki
5 żółtek
4 łyżki miękkiego masła
1 szklanka śmietany
1,5 łyżki octu
4 łyżki rumu

Ponadto:
tłuszcz do smażenia
3-4 surowe ziemniaki
cukier puder do posypania

Zagniatamy miękkie, elastyczne i leciutko lepiące ciasto. Następnie uderzamy je starannie wałkiem, składamy i uderzamy znowu. Powtarzamy tę czynność kilkakrotnie.
Gotowe ciasto wkładamy do miseczki i przykrywamy, aby nie wyschło. Dajemy mu chwilkę odpocząć.
W tym czasie w płaskim, szerokim rondlu rozgrzewamy tłuszcz. Najlepsze faworki wychodzą, gdy smażymy je krótko w bardzo gorącym tłuszczu. Do gorącego tłuszczu wkładamy połówkę obranego ziemniaka. Jeśli mocno skwierczy - oznacza to, że tłuszcz ma odpowiednią temperaturę. Dzięki ziemniakowi tłuszcz nie będzie się palił.
Ciasto wałkujemy porcjami na cieniutkie placki (im cieńsze, tym lepsze) i wycinamy (nożem lub radełkiem) niezbyt szerokie i niezbyt długie paski. Na środku każdego robimy nacięcie, przez które przeplatamy jeden z końców.
Smażymy faworki z obu stron. Odsączamy z tłuszczu na ręczniku kuchennym i posypujemy cukrem pudrem.

Uwagi
Należy pamiętać, aby podczas smażenia faworków wymieniać ziemniaka. Po usmażeniu mniej więcej 1/3 faworków dobrze jest też wylać zużyty tłuszcz, umyć i wytrzeć rondel i rozgrzać nową porcję tłuszczu, z nowym kawałkiem ziemniaka, oczywiście.
Idealnie jest smażyć faworki od razu, co wymaga trochę wprawy. Trzeba jednocześnie wałkować ciasto i pilnować smażących się faworków - a smażą się szybko! Tragedii nie będzie, jeśli najpierw przygotujecie surowe faworki z całego ciasta, przykryjecie je ściereczką i usmażycie chwileczkę później. Surowe faworki trzeba układać na stolnicy posypanej mąką lub na jakiejś nieprzywieralnej powierzchni - np. stolnicy silikonowej.

Z tego ciasta można zrobić też karnawałowe róże.

środa, 10 lutego 2010

Na powitanie Maluszka


Na powitanie zaledwie pięciodniowej Jagódki i jej świeżoupieczonej Mamy musiałam coś przygotować. Wbrałam tort American Beauty znaleziony u Asi. Zwiększyłam ilość składników, bo moje ciasto piekłam w tortownicy o średnicy 26 cm. Nie byłabym też sobą, gdybym nie nasączyła biszkoptu przed nałożeniem konfitury i kremu. Użyłam więc po prostu bardzo mocnej, czarnej herbaty.
Do zrobienia kremu wykorzystałam serek mascarpone, kremówkę, cukier puder i sok z cytryny. Mój tort ozdobiłam też inaczej niż Asia - boki i wierzch posmarowałam kremem i skorzystałam z gotowych ozdób.
Poniżej podaję przepis z moimi zmianami.



TORT AMERICAN BEAUTY
na tortownicę o średnicy 26 cm

5 jajek
270 g cukru pudru
84 g mąki pszennej
84 g mąki ziemniaczanej

250 g konfitury malinowej

mocna czarna herbata zaparzona w 1/2 szklanki wody

Krem:
500 g serka śmietankowego (cream cheese, np. Philadelphia czy Mascarpone), w temperaturze pokojowej
1/3 szklanki śmietany kremówki
3/4 szklanki cukru pudru
2 łyżki soku z cytryny



Tortownicę smarujemy masłem i wykładamy papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Żółtka ucieramy z połową cukru pudru, aż powstanie biała, gęsta i puszysta piana. W drugiej misce ubijamy białka na sztywną pianę. Ciągle ubijając, dodajemy resztę cukru pudru. Do ubitej piany dodajemy utarte żółtka, a następnie bardzo delikatnie mieszamy z przesianą mąką pszenną i ziemniaczaną. Ciasto przelewamy do przygotowanej formy i pieczemy przez około 37 minut na złoty kolor - do suchego patyczka.
Przez pierwsze 15 minut studzimy w formie, potem wyciągamy z niej ciasto i czekamy, aż całkiem wystygnie.
Przygotowujemy krem. Mieszamy mascarpone ze śmietaną, cukrem pudrem i sokiem z cytryny. Najlepiej robić to łyżką - mascarpone lubi się czasem rozwarstwiać.
Ciasto przekrawamy poziomo na 2 części. Dolną część nasączamy połową herbaty i smarujemy konfiturą malinową i połową kremu. Następnie herbatą nasączamy drugą część ciasta i przykrywamy nią tort. Resztę kremu wykorzystujemy do wysmarowania wierzchu i boków ciasta. Dowolnie ozdabiamy i wstawiamy do lodówki.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Tatterowiec

Przyznam, że bałam się tego chleba (jak każdego na samym zakwasie). Jednak wyhodowałam nowy zakwas, trzymając się zaleceń Piekarek po godzinach. Dzięki osobistym wskazówkom Tatter (WIELKIE DZIĘKI!) zrozumiałam, o co chodzi z tą hydracją. Uzbrojona w świeżutki, aktywny zakwas oraz wiedzę zdobytą od Tatter zabrałam się za słynny już Tatterowiec. I...
Udał się!!!
Jest fantastyczny!
Przepis podaję za Autorką.

 


TATTEROWIEC

400 g zakwasu żytniego razowego płynnego (np. 150%)*
150 ml wody**
100 g mąki żytniej/pszennej razowej
300 g mąki pszennej chlebowej zwykłej lub Manitoby
1 łyżka soli morskiej
1 łyżeczka demerary

*jeśli zakwas jest młody, można dodać 1 łyżeczkę suchych drożdży
**ilość użytej wody należy uzależnić od gęstości zakwasu i rodzaju użytych mąk

Wszystkie składniki mieszam, ciasto jest lepkie i luźne. Zostawiam do wyrośnięcia na godzinę.
Znów mieszam krótko, przekładam do foremki chlebowej wysmarowanej oliwą i wysypanej otrębami lub płatkami żytnimi, smaruję wierzch ciasta chlebowego oliwą, zakrywam naoliwioną folią i zostawiam do ponownego wyrośnięcia (ma rosnąć powoli, kilka godzin). Pilnuję żeby nie przerosło!
Przed pieczeniem posypuję makiem, otrębami, nasionami kolendry, płatkami żytnimi. Foremkę z chlebem wsuwam do zimnego piekarnika, nastawiam temperaturę na 200C i piekę godzinę. Gdy piekarnik dobrze się nagrzeje (osiągnie temperaturę 200C), chleb i ścianki pieca spryskuję woda.
Można również po godzinie dopiekać bez formy.

niedziela, 7 lutego 2010

Bagietki Tatter


Wypróbowałam kolejny przepis na bagietki - nowa blacha do bagietek do czegoś zobowiązuje. Tym razem wybrałam przepis znaleziony u Tatter. Wymaga on faktycznie wiele cierpliwości i czasu. Ale warto. Bagietki są pyszne: puszyste, o ładnie dziurkowanym miąższu i chrupiącej skórce.
Przepis podaję za Tatter.



BAGIETKI TATTER

650 g mąki pszennej białej chlebowej
110 g francuskiej mąki typu 55 (to jest mąka w rodzaju polskiej mąki tortowej)
2 łyżeczki soli
15 g świeżych drożdży
520 ml letniej wody (1:2 ciepła:zimna)

Na początek przesiewam obie mąki z solą. W dużej misce rozprowadzam drożdże w wodzie i stopniowo dodaję ok. 300 g przesianych mąk z solą. Ubijam dość dobrze ... ma powstać coś w rodzaju gęstego ciasta naleśnikowego. Zakrywam folią przezroczystą i odstawiam na 3 godziny (do prawie potrojenia objętości). Zwykle po tym czasie zaczyn wygląda tak jakby miał za chwilę "paść".
Wtedy dodaję bardzo powoli pozostałą mąkę, ubijając ciasto ręką. Wyciągam na stolnicę i zagniatam kilka minut.. . ciasto jest luźne, ale powoli zaczyna odstawać od ręki (i od stolnicy). Mimo, że jest dość wilgotne nie dodaję mąki!!! Wkładam kulę ciasta do naoliwionej miski i zakrywam szczelnie folią. Odstawiam w ciepłe miejsce na godzinę. Podwójnie wyrośnięte ciasto, odgazowuję, wykładam na stolnicę i dzielę na 3 części, formuję kule, a później każdą z nich przekształcam w prostokąt 20 cm na 10 cm.
Spodnią część prostokąta zakładam do góry, a górną na dolną, dociskam delikatnie, czynność powtarzam jeszcze dwa razy, jeśli ciasto jest "sztywne" daję mu chwilę odpocząć i zabieram się za następną kulę...
Teraz bagietki można rozciągnąć, ciągnę więc lekko końce w przeciwnych kierunkach ... mają mieć długość szerokości naszej największej blachy, która mieści się w piecu ...
Układam bagietki w ramce bagietkowej, a jeśli nie mamy to: czysta ściereczkę kuchenna dobrze wysypujemy maka i po umieszczeniu na niej pierwszej z bagietek, podnosimy kawałek ściereczki do góry i układamy następną ... zakrywamy i znów czekamy godzinę ...
Przyznam, że lubię je na tym etapie wsadzić na godzinę do lodówki, a następnie po wyjęciu odczekać, aż nabiorą temperatury pokojowej ... w tym czasie rozgrzewam piec do max temperatury (min 230 C, ale generalnie im większa temperatura tym lepiej dla bagietek).
Teraz zsuwam bagietki delikatnie na blachę, ostrym narzędziem wykonuję kilka nacięć prawie wzdłuż bagietki (delikatny skos, nie w poprzek), spryskuję ścianki pieca letnią wodą, wkładam bagietki na górną półkę. Piekę przez 25 min, w ciągu pierwszych 10 min dwukrotnie spryskuję bagietki i ścianki piekarnika wodą. Studzę je odrobinę ... i jem!

Order za wytrwałość tym, którzy zdecydują się je upiec ... jak również gwarancja, że już nigdy, przenigdy nie kupicie ich w sklepie ....

sobota, 6 lutego 2010

Ciasto z cytrynową pianką


U mnie znowu cytrynowo. Po cytrynowej konfiturze nadszedł czas na cytrynowe ciasto. Przepis na cytrynowe kwadraciki pochodzi z blogu Moje Wypieki. To pyszne kruche ciasto z delikatną, cytrynowo-cytrynową pianką. Smakowało także dzieciom, chociaż niektórym może wydać się zbyt kwaśne.
Przepis cytuję za dorotus76.



CYTRYNOWE KWADRACIKI

Kruche ciasto:

225 g mąki
65 g cukru
1,5 łyżeczki cukru waniliowego
225 g masła o temperaturze pokojowej

Cytrynowa pianka:

6 średnich jajek
300 g cukru
60 g mąki
skórka starta z 2 cytryn
150 ml soku z cytryny

Ponadto: cukier puder do posypania

Wszystkie składniki na ciasto połączyć i szybko wyrobić, można za pomocą miksera. Rękoma oprószonymi mąką wgnieść ciasto w formę (23 x 35 cm). Włożyć do lodówki na 30 minut. Po tym czasie ciasto ponakłuwać widelcem i podpiec w temperaturze 175ºC przez 20 - 25 minut.

Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywno. Pod koniec ubijania dodawać partiami cukier, a następnie żółtka. Wmieszać mąkę, skórkę cytrynową, a na końcu sok z cytryny.

Krem wyłożyć na podpieczone ciasto. Od tego czasu piec kolejne 30 minut w temperaturze 160ºC.
Jeszcze ciepłe ciasto posypać cukrem pudrem, ostudzone pokroić na kwadraty.

piątek, 5 lutego 2010

Chrupiące bagietki


Od dawna kusiły mnie te bagietki znalezione w Pracowni Wypieków Liski. Od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką blachy do pieczenia bagietek. Musiałam ją więc wypróbować i Liskowy przepis nadawał się do tego idealnie. Jak zwykle się nie zawiodłam.
Bagietki są pyszne i naprawdę chrupiące, a także całkiem łatwe do wykonania. Polecam!
Przepis cytuję za Liską.



CHRUPIĄCE BAGIETKI
ilość na 2 bagietki

Dzień przed pieczeniem przygotowujemy zaczyn:

110 g mąki pszennej
75 g wody
0,5 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki drożdży suszonych

Wszystkie składniki mieszamy w misce. Przykruwamy folią i odstawiamy na noc w temperaturze pokojowej.

Rano dodajemy:

335 g mąki
225 g wody
1 łyżeczkę soli
1 łyżeczkę drożdży instant
2 łyżki oliwy lub oleju

Wszystkie składniki mieszamy i wyrabiamy do uzyskania gładkiego ciasta. Jeśli jest zbyt luźne, można dać trochę więcej mąki. Ciasto jednak powinno być dosyć luźne.
Wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 2 h do wyrośnięcia.

Następnie dzielimy ciasto na 2 części, z każdej formujemy długą bułkę. Spryskujemy z wierzchu olejem. Układamy na dużej blasze na papierze do pieczenia i zostawiamy do wyrośnięcia na 30-40 minut. Wyrośnięte bagietki nacinamy ostrym nożykiem lub żyletką.

Piekarnik nagrzewamy do 220 st C. Kiedy osiągnie pożądaną temperaturę, na dnie umieścić kostki lodu lub podczas pierwszych 15 minut pieczenia, spryskujemy piekarnik czystą wodą (można użyć spryskiwacza do kwiatów - dzięki odpowiedniej wilgotności, bagietki będą miały rumianą skórkę). Wstawiamy bagietki i pieczemy ok. 20-25 minut.


czwartek, 4 lutego 2010

Cytrynowa konfitura z kiwi

Bardzo ucieszył mnie nowy dział na blogu dorotus76 - Przetwory. Jako pierwszą dorotus76 zaproponowała Konfiturę cytrynową z kiwi. Zabrałam się za nią (prawie) od razu.
Konfitura jest pyszna! Najbardziej lubię w niej delikatnie gorzki posmak skórek cytrynowych.
Przepis cytuję za jego Autorką.




KONFITURA CYTRYNOWA Z KIWI

55 dag cytryn
4 szklanki wody
70 dag kiwi
5 szklanek cukru królewskiego (dodałam nieznacznie więcej)

Cytryny wyszorować szczoteczką, sparzyć. Przekroić na pół, następnie na ćwiartki, usunąć pestki i większe membrany. Pokroić na cienkie plasterki. Umieścić w szklanym naczyniu, zalać wodą, odstawić na noc.
Kolejnego dnia cytryny z wodą przelać do garnka i gotować przez około 15 minut (odkryte, woda powinna wyparowywać). Kiwi obrać, usunąć biały środek (jeśli jest twardszy), pokroić w małą kostkę. Kiwi dodać do cytryn razem z cukrem i zagotować. Zmniejszyć moc palnika do minimum i gotować około 1 - 2 a nawet 3 godzin, na najmniejszej mocy, bez przykrycia, co pewien czas mieszając.
Nie podam dokładnego czasu gotowania konfitury, ponieważ zależy to od tego, jaką gęstą chcecie otrzymać. Im dłużej owoce gotowane, tym więcej wody odparowanej i bardziej gęsta konfitura.

Jak sprawdzić, czy jest już wystarczająco dobra konsystencja? Włożyć talerzyk do zamrażarki. Na zmrożony wylać łyżkę gorącej konfitury. Jeśli zastygnie, a na powierzchni utworzy się skórka, która przy dotknięciu się pomarszczy - wystarczy już gotowania.

Słoiki wyparzyć (wrzącą wodą lub w piekarniku nagrzanym do 100 stopni C). Przelać konfiturę, dobrze zakręcić. Niektórzy lubią odwracać słoiki do góry dnem lub otulać kocami, by się dobrze zamknęły lub gotować w kąpieli wodnej. Wszystko to kiedyś przerabiałam. Teraz po prostu zostawiam gotowe słoiczki na stole w normalnej pozycji. Wskaźnikiem zamknięcia jest dla mnie wciągnięcie się wieczka słoika do środka (jeśli jest taka możliwość).

środa, 3 lutego 2010

Pain Rustique


Bardzo smaczny, rustykalny chleb o chrupiącej skórce i miąższu z pięknymi dziurami.
Przepis autorstwa Jeffreya Hamelmana znaleziony na blogu Moje Wypieki. Cytuję go za dorotus76. Piekłam chleb z połowy porcji.



PAIN RUSTIQUE
ilość na 2 bochenki

Składniki na zaczyn (poolish):

455 g mąki pszennej chlebowej
455 g wody (455 ml)
1/8 łyżeczki drożdży suchych (0,5 g) lub 1/4 łyżeczki pokruszonych drożdży świeżych (1 g)

Składniki zaczynu wymieszać, przykryć szczelnie, pozostawić w temperaturze pokojowej na 12 - 16 godzin.


Składniki na ciasto właściwe:

cały zaczyn
455 g mąki pszennej chlebowej
173 ml wody
18 g soli
1,5 łyżeczki drożdży suchych (6 g) lub 12 g drożdży świeżych

Wymieszać zaczyn, mąkę, wodę (najlepiej mikserem przez 2 minuty). Ciasto przykryć szczelnie, odstawić na 20 - 30 minut w temperaturze pokojowej. Po tym czasie do ciasta dodać sól i drożdże, zmiksować. Znowu przykryć szczelnie i pozostawić do wyrośnięcia na 70 minut, składając je w 25 i 50 minucie.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 części. Uformować nie zagniatając mocno ciasta, po prostu nadać im mniej więcej prostokątny kształt. Im bardziej nieregularne, tym lepiej wyglądają. Odstawić na 20 - 25 minut do napuszenia. Przed pieczeniem naciąć.
Piec w temperaturze 240º przez 35 minut (najlepiej na kamieniu), z parą. W połowie pieczenia uchylić lekko drzwiczki od piekarnika. Wystudzić na kratce.